imprezy:

6 Bieg ENTRE - Cytadela 14.09.2011

tekst Renata
wykorzystano zdjęcia z galerii Andrzeja Chomczyka
oraz
MARATOŃCZYK Doroty Świderskiej
Zawody w środku tygodnia i po południu? Tak, to możliwe za sprawą cyklu Grand Prix Żoliborza, który odbywa się w środy o 18 na Kępie Potockiej lub na Cytadeli Warszawskiej. Jeden z biegów tego cyklu był 6. edycją biegu Entre.Pl Team. Postanowiliśmy z Darkiem zamienić role i zamiast, jak do tej pory być jednym z organizatorów biegów w cyklu GPŻ, po prostu wystartować razem z innymi uczestnikami. W środę 14 września dotarliśmy w świetnych humorach z nastawieniem na towarzyskie spotkanie z wieloma dawno nie widzianymi biegaczami. Przypomniały się nam czasy gdy jeździło się po południu do Lasu Kabackiego i biegało się w cyklu GP Warszawy. Dzisiejszy bieg też należy do cyklu GP tyle, że Żoliborza, ale znajomych biegaczy, podobnie jak w Lesie Kabackim, tak i tutaj spotykamy całe mnóstwo. Zostaliśmy miło obsłużeni w biurze zawodów przez klubowych kolegów, otrzymaliśmy swoje zestawy startowe i wtopiliśmy się w tłum biegaczy. Na starcie było strasznie wesoło, głównie za sprawą kociemby, który rozśmieszał nas jeszcze przez cały pierwszy kilometr.
Potem skupiliśmy się z Darkiem na wyprzedzaniu kolejnych zawodników; a ja na mijaniu zawodniczek. Trasa trudna technicznie, po drodze były zbiegi, podbiegi, a nawet schody. Nawierzchnia zróżnicowana: piach, trawa, asfalt, kostka, żwir i co tam sobie jeszcze wymyślicie. Dawno nie brałam udziału w biegu na 10 km, więc na drugim kółku lekko zbladłam widząc znów schody, nawet przed kolejnym podbiegiem, przemknęła mi myśl „kończę ze sportem”. Dobrze, że przy trasie są wierni kibice i że podają kubeczki z wodą. Jakoś wytrwam. Obserwujemy jeszcze fascynującą walkę dwóch pierwszych zawodników zmierzających na metę. Na trzecim okrążeniu cytadeli staramy się trzymać tempo, ale jest coraz trudniej.
Darek musi na mnie trochę czekać. Zrównujemy się z Ulą, która wystartowała z lekkim handicapem. Musimy jednak być bardzo słabi, skoro Ula zachęcona przez Darka trzyma się nas i dużo przed metą odskakuje nam i znika. Jeszcze tylko ostatni zbieg, na którym dziękuję już filowi za kolejny kubeczek z wodą i można skręcać na metę. Wbiegamy razem trzymając się za ręce. Przeżyliśmy, a Darek twierdził, że miał jeszcze rezerwy i mógłby pobiec szybciej.
Zostajemy jeszcze na dekorację, bo Renata była pierwsza w swojej kategorii wiekowej. Nagrodą jest fajna koszulka Pumy. Najbardziej jednak cieszymy się z czasu jaki udało się nam wykręcić na tej niełatwej trasie: 50:26.

Oficjalne wyniki, z których wynika, że Renata była w tym biegu 11. open kobiet, a Darek 11. w swojej kategorii wiekowej.