Jesienna wycieczka biegowa w Puszczy Kampinoskiej

01.11.2010

tekst i zdjęcia: Renata
Naszą jesienną wycieczkę biegową, zaplanowaną przez Darka zainspirowanego maratonem oraz przewodnikiem po Puszczy Kampinoskiej, zaczynamy od odległych Piasków Królewskich kierując się na zachód niebieskimi znakami Kromnowskiej Drogi. Wzdłuż szlaku ciągnie się niewysoki nasyp nieczynnej linii kolejki wąskotorowej.
Tym fragmentem biegliśmy także podczas tegorocznego Pieszego Maratonu w Puszczy Kampinoskiej. Wtedy jednak nic nie widzieliśmy, bo odcinek ten pokonywaliśmy nocą, oświetlając sobie drogę latarkami. Pamiętam, że trochę się tu pogubliśmy i jedynie nasyp linii kolejowej ułatwiał nam zadanie. Nie wiedzieliśmy jednak wtedy, że są na nim kompletne szyny kolejowe.
W ogóle ten fragment szlaku jest bardzo malowniczy, wąska ścieżka prowadzi pośród drzew. Potem dochodzą znaki zielone i trasa biegnie na skraju lasu. Po jednej stronie co jakiś czas prześwitują, zalane dziś słońcem, polanki. Zrobiło się ciepło, zaczynamy zdejmować wierzchnie warstwy ubrań. Jak na listopadowy dzień temperatura powietrza jest wyjątkowo wysoka.
Przy Górze Kurlanckiej szlak niebieski odchodzi na pólnoc, my jednak przedzieramy się za znakami zielonymi. Przedzieramy się, bo szlak tutaj jest wąską, nieco zarośniętą ścieżką. Potem zaczynają się wydmowe przewyższenia, wiec tempo nam trochę spadło. Kolejna warstwa, tym razem cienka kurtka p/wiatrowa, ląduje w plecaku. Teraz można biec, jest bardziej komfortowo. Ale mimo to regulacja termiczna dzisiejszego dnia wyraźnie szwankuje. Głównie za sprawą ciepłych powiewów powietrza.
Wkraczamy na główny szlak Puszczy Kampinoskiej. Dyrektor KPN informuje nas o zasadach korzystania z Parku.
Jak na główny szlak przystało, droga jest szeroka i wygodna.
Będziemy mijać teraz kilka rezerwatów. Pierwszy z nich to obszar ochrony ścisłej Czapliniec utworzony w 1936 r. Nazwa pochodzi od gniazdujących tu kiedyś czapli.
Rosną tam 200-letnie imponujące sosny.
Na wysokości Czerwińskich Gór mijamy dwa obszary ochrony ścisłej
o nazwie Czerwińskie Góry II i I, o czym informują tablice.
W obszarach tych nie widać ingerencji człowieka. Stare drzewa ustępują miejsca młodszym,
a las jest tutaj wyraźnie nieprzebieżny.
Dotarliśmy do skrzyżowania czerwonego szlaku z żółtym w okolicach Krzywej Góry. Chwila braku koncentracji (- może zjemy batonika?, - o, chyba już tu kiedyś biegaliśmy, poznajesz to miejsce?) i zamiast biec dalej czerwonym, skęcamy w drogę, jak się później okazało, w kierunku Famułek Królewskich. Najpierw jednak byliśmy zafascynowani dwoma parami wielkich ptaków krążących nad łąką. Jedna z tych par nawet się nam przedstawiła. Była to para kruków, która wyraźnie nas obserwowała i latała nad naszymi głowami kracząc i nurkując jakby chciały na nas zapolować. Popisy powietrzne większego kruka tak nas zajęły, że o błędzie wyboru drogi zorientowaliśmy dopiero po kilku minutach mijając krzyż, którego nie powinno być na naszej trasie. Wracamy zatem do skrzyżowania z żółtym szlakiem.
Mijamy zabudowania tuż przed rezerwatem Krzywa Góra podziwiając wysokie maszty. Jesteśmy obszczekani przez miejscowego psa Burka.
Na podwórzu przy kolejnym domu widać w oddali ramię żurawia przy studni. Czy jest jeszcze czynna?
Wkraczamy do jednego z piękniejszych fragmentów Puszczy.
O tym, że coś jest nie w porządku z tą temperaturą niech świadczy zauważony kwitnący zawilec wielkokwiatowy. Normalnie kwitnie w marcu, a nie w listopadzie.
Jest słonecznie i ciepło, wokół złote liście, głównie jednak opadłe.
Nawet Dąb Kobendzy zgubił wszystkie liście.
Posiedzielibyśmy sobie na ławce, ale przed nami jeszcze spory fragment trasy. Zostawiamy więc ławkę innej parze, która odpoczywa w cieniu dębu i ruszamy dalej.
Tegoroczna jesień zachwyca nas cały czas.
Truchtamy dalej wśród suchych liści, które tworzą na ścieżce miękki dywan. Liście szeleszczą, a wokół roztaczają się piękne widoki. Mijamy Kozie Góry i zbliżamy się do Demboskich Gór.
To już dojście żółtego szlaku. Nie zatrzymujemy się, bo za 700 m będzie Posada Cisowe.
Skrzyżowanie szlaków czerwonego, żółtego i niebieskiego w Posadzie Cisowe. Zaplanowany popas na zjedzenie batonika zostaje jednak skrócony, gdyż atakujace nas od jakiegoś czasu natrętne owady można zgubić tylko biegnąc. Widać ciepło pomieszało w głowach także tym owadom, które w ogromnych ilościach wyleciały na żer.
Biegniemy zatem żółtym szlakiem przez piękny sosnowy las prawie nie zatrzymujac się. Po dotarciu do zielonego skręcamy na zachód i kierujemy się do miejsca gdzie zaczęliśmy naszą wycieczkę. Czeka nas jednak przykra niespodzianka. Spodziewając się wygodnej drogi (wszak jesteśmy na Kampinoskim Szlaku Rowerowym) i wypatrując rowerzystów, zastaliśmy jednak drogę zrytą na całej szerokości końskimi kopytami. Podobnego rozczarowania doznała zapewne mijana przez nas para na rowerach. Oboje byli spoceni i wyraźnie zmęczeni. Nic dziwnego skoro przejechali już co najmniej 5 km taką drogą.
Droga bardzo się nam dłużyła, nie można było biec, a owady coraz bardziej nam się dawały we znaki. Nie polecamy tego odcinka ani na trasę biegową, ani na rower. Choć rosną tu stare dęby pamiętajace czasy kiedy tereny te były królewskie, omijajcie Północny Szlak Krawędziowy, a przynajmniej odcinek od Dennego Lasu do Piasków Królewskich.